Pierwszy nocleg na Ukrainie. Rozbici gdzieś na uboczu palimy ognicho i raczymy się piwkiem
Czas na wysokoenergetyczne śniadanie i ruszamy dalej
Okolice Odessy. Miejsce na nocleg było wspaniałe – zioła pachniały bardzo intensywnie, niebo świeciło milionem gwiazd i kolejny miljon komarów żarł nas
Wjazd od miasta Kherson – tu trzeba uważać bo dziury straszne a i w studzienkach kanalizacyjnych dekli brakowało
Wreszcie na Krymie
Na początku uderzyliśmy na zachodnie wybrzeże. Zachód przywitał nas pięknymi kolorami
Jak nocleg to i obowiązkowe ognisko
A do ogniska kiełbaski i lokalne piwko
Zachodnie wybrzeże charakteryzuje się wysokimi klifami, a woda kolorem zielonkawym
Dalej na przełaj przez Krymskie łąki
Omijaliśmy asfalt maksymalnie jak się tylko dało
Aż dotarliśmy do Bakszysaraju
Widok z okien skalnego miasta
Skalne miasto
Takiego towarzysza spotkaliśmy po drodze
Skalnego miasta ciąg dalszy
Rysunki naskalne
Opuszczamy zatłoczony Bakszysaraj – uciekamy polną drogą w góry
w stronę gór, przed nami niezłe serpentyny (jeszcze nie wiemy co nas czeka)
Jałta – Kukułcze gniazdo – to miejsce chyba każdy kiedyś widział. My tu tylko przelotem ze względu na tłumy
Po drodze do Sudaku mijamy
Twierdza Sudak
Widok z murów
Krymski „chiński mur”
Posiedzieć na skałach było miło – widoki piękne, aż się odjeżdżać nie chciało
Kraina Koniaków
Stepy akermańskie, uciekamy z asfaltu by na przełaj przez stepy dotrzeć do morza Azowskiego
Pod wieczór znaleźliśmy dogodne miejsce na nocleg
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi
… decydując się w końcu ukryć za horyzontem
plaża morza Azowskiego to same muszelki
o poranku trochę się pochlapaliśmy korzystając z samotności, pięknej pogody i czyściutkiej wody
muszelki na plaży
rozpoczęliśmy poszukiwania ładnych muszli do domowej kolekcji
czas w droge ….
… wzdłóż wybrzeża kierujemy się w stronę Rosji. Tam mają być wulkany błotne
ale po drodze natknęliśmy się na zasolone jezioro
jak okiem sięgnąć czysta i nieskazitelna sól – no może poza naszymi śladami
wyścigi jak na słonym jeziorze w dolinie śmierci
Bieganie po jeziorze zaowocowało lekkim osadem na nogach – a wody w okolicy brak
takich kompanów spotykaliśmy dość często – niekoniecznie w takiej pozycji – raz uciekały one przed nami, raz my przed nimi :)
Po wielu bojach dotarliśmy do błotnistych wulkanów
bulgoczące błoto
błotnistych wulkanów ciąg dalszy
błotnistych wulkanów ciąg dalszy
błotnistych wulkanów ciąg dalszy
błotnistych wulkanów ciąg dalszy
błotnistych wulkanów ciąg dalszy
podobno to błoto jest używane w spa, więc co poniektórzy postanowili nałożyć sobie maseczkę na nogi
błotnista lawa
gdzieś w głębi Ukrainy, czyli kolejna walka z komarami
To moj testowy wpis